______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 28.04.1995 ISSN 1067-4020 nr 123 _______________________________________________________________________ W numerze: Tadeusz K. Gierymski - O tym nie mozna ani mowic, ani milczec Bronislaw Geremek - Wrota Europy Michal Babilas - Sen Srebrny Piotra S. (dokonczenie) Tomasz Sendyka - Krotki list o zabijaniu _______________________________________________________________________ Dostojni, Jest troche rocznicowo, ale bardzo roznie. Osiemdziesiat lat temu Turcy masakrowali Ormian, o czym swiat dlugo nie lubil wiedziec. Piecdziesiat lat temu wyzwalano Sachsenhausen i Ravensbruck. Tadeusz Gierymski piszac o warszawskiej poetce przypomina rocznice powstania w getcie. Jak pamietamy, dziewiec lat temu strzelilo w Czernobylu, pelna liczba ofiar juz przekroczyla sto tysiecy. Ale promieniotworczosc ma tez milsze aspekty, dzieki niej od tygodnia w paryskim Panteonie spoczywa pierwsza kobieta. Ach, co to byl za happening! Wedlug sprawozdawcow telewizyjnych przemowienie prezydenta Walesy w ogole nie bylo przewidziane w programie, w ostatniej chwili zmusil organizatorow do zmiany. Prezydent Mitterand z naciskiem podkreslal prace Marii w punktach radiologicznych w czasie wojny, mowil tez o medycznych aspektach radu, radioterapii itp. Nie byla to zdawkowa uprzejmosc, Mitterand schylajac glowe przed sarkofagami Curie pokazywal kamerom swoje wypadajace wlosy, zniszczone kuracja, ktora wlasnie przechodzi... J.K_uk ________________________________________________________________________ Upamietnialem kiedys w <> rocznice powstania warszawskiego omawiajac tworczosc mlodych poetow konspiracji. Ich przedwczesna smierc byla wielka strata dla polskiej kultury. Obchodzimy kolejna rocznice powstania w getcie warszawskim. Dluga jest lista poetow, artystow, pisarzy, uczonych, lekarzy, dziennikarzy, rabinow, prawnikow, ktorzy zgineli w getcie okupowanej Warszawy i w innych miejscach kazni, ale niepomiernie dluzsza jest lista wszystkich wymordowanych Zydow. Ich smierc nie tylko zubozyla polska kulture. Z ich smiercia zmienila sie na zawsze nasza historia, zginal niepowracalnie nasz tysiacletni swiat. Nie da sie o nich wszystkich napisac. Niech wiec te slowa o jednej poetce beda rzeczywista <>. Bo piszac o niej chce wszystkich Zydow zamordowanych upamietnic w te rocznice, lze za nich wszystkich uronic, za wszystkich modlitwe <> - Milosierny Ojcze - odmowic. TKG Tadeusz K. Gierymski (tkgierymski@stthomas.edu) O TYM NIE MOZNA ANI MOWIC, ANI MILCZEC ====================================== Jestem zamknietym pokojem - Jestem mucha zastygla w bursztynie - Wszystko, co w mych wierszach mna jest, razem ze mna zgasnie i minie. Tak napisala o sobie w <>, jej pierwszym tomiku lirykow wydanym w 1930 r., Henryka Lazowertowna, mlodziutka, dwudziestoletnia wtedy poetka. Drugi tomik, <>, ukazal sie w 1934 r. Oba maja silne, osobiste zabarwienie emocjonalne. Dobrzy znajomi i przyjaciele wspominaja ja cieplo, z uznaniem i z zalem. Bo zaledwie zdazyla rozwinac do lotu skrzydla, zostala zamordowana, nie wiemy nawet dokladnie kiedy. I na niedobry czas, na czas pogardy, przypadly mlodziencze lata tej warszawianki. Jako wolna sluchaczka filologii polskiej i romanskiej na Uniwersytecie Warszawskim odczula wrogosc mlodziezy prawicowej. Opowiedziala Kozikowskiemu jak ja ogarnal strach, gdy, dochodzac do bramy uniwersytetu, widziala jak oenerowcy z palkami i kastetami bili studenta o wybitnie semickich rysach. Wahala sie, czy dalej isc, czy zawrocic. Przemogla lek. "Chocby mieli mnie nawet zabic, nie cofne sie" powiedziala. Przeszla nie zatrzymywana. A o winie, jaka mogla czuc, wiedza tylko ci, ktorzy podobnie bezradni jak ona, lub slabi, jak wiekszosc z nas, przeszli kiedys mimo potrzebujacego pomocy czlowieka. Zapowiadala sie swietnie jako poetka i juz chyba w 1929 albo 1930 roku uzyskala pierwsza nagrode Kola Polonistow Uniwersytetu Warszawskiego za wiersz <>. Jest on dobrym przykladem liryzmu, prostoty, bezposredniosci i kobiecosci cechujacych jej wiersze. Przytocze go w calosci, bo sa w nim wazne akcenty dla zrozumienia jej osobowosci i poezji. Nie jest podobna do tych, ktore zwyklismy przedrzezniac i wysmiewac; nie nosi wykrzywionych pantofli ani plaskich, staromodnych kapeluszy... Wieczorem, gdy mrok siny w serca ludzkie melancholie wlewa, nie szuka w pozoklych listach sladow dawno uwiedlych wzruszen. Stare listy po prostu pali - bo i po co minione wspominac? Przeciez zycie - chociaz coraz inne - jest tak samo zawsze nieciekawe... Dni, jak czarne szeregi literek na wzorowej Underwooda maszynie, rownomiernie los jej wystukuje reka pelna obojetnej wprawy. W teatrze, kiedy slowa milosci na sceny padaja jak bukiety, gdy bohater caluje kochanke, a pol sali od klaskow sie trzesie, ona nawet zazdroscic nie umie, nic w jej sercu nie wola: "Niestety!" - zaden zal pod powieka nie piecze, zadna lza nie zawisnie na rzesie. Jedna tylko, inna zna milosc - bezimienna jak zgubione smutki, jedna gorycz krwiawiaca i cierpka jak agrestu owoc niedojrzaly: co niedziela w sloneczne poludnie musi pic ja w miejskim ogrodku - posrod matek schylonych nad wozkami, posrod dzieci rozowych i bialych... Dziwnie bola tych glosow dzwoneczki, wiec z ogrodu pospiesznie uchodzi - slonce w twarz ja zlota rozga uderza, czarnym cieniem krzyzuje na sciezkach. Potem w domu dlugo bez potrzeby szuka czegos w pustej komodzie tam gdzie lezy zapomniana pamiatka - stara lalka, z lat dziecinnych "coreczka"... A o zmierzchu zawola na gore czteroletnia Manke od stroza. Pcha lakocie w rozdziawiona buzie, slucha smiechu i od lez sie dusi... Brudne raczki na swej szyi zaplata i kleknawszy u koslawych nozek szepce prosbe niesmiala: "No, powiedz, powiedz na mnie chociaz raz: Mamusiu!" Znajomi i przyjaciele opisywali Lazowertowne jako uosobienie kobiecosci. Byla nie piekna, ale urocza i wdzieczna, prosta i naturalna w obejsciu. Mieszkala z matka przy ul. Siennej; jej pokoj byl wypelniony juz raczej niemodnymi cackami i bibelocikami, a idac na przyjecia obwieszala sie pozyczona od matki bizuteria bo, jak mowila: "Nie moge isc gola!" Kochala ksiazki, kupowala je kosztem powaznego uszczerbku w jej skromnym budzecie. Nie chciala pozyczac z bibliotek, bo i na nowosci czekac trzeba bylo, a co wazniejsze, jak wyjasniala: Gdy zaczynam czytac ksiazke, to nie odrywam sie od niej, poki jej nie skoncze. Czytam wiec i wtedy, gdy jem, i gdy leze w lozku. Ksiazka caly czas jest ze mna, nie odstepuje jej ani na krok, a to jest mozliwe jedynie wowczas, kiedy ksiazka nie ma wygladu wzbudzajacego odraze. Wolala czytac nie tknieta przez nikogo ksiazke, rozcinac nowe kartki, cieszyc sie swoistym zapachem farby drukarskiej. Stypendium z Ministerstwa Wyznan Religijnych i Oswiecenia Publicznego umozliwilo jej i jej matce wyjazd do Francji. W Grenoble na uniwersytecie odbyla kurs jezyka i literatury francuskiej. Byl to chyba jedyny jej wyjazd za granice, wazny dla niej okres, pelen niezapomnianych przezyc i wspomnien. Poswiecila mu cykl wierszy, pierwszym z ktorych byl: Powrot ------ Kiedys, gdy ci obrzydnie tapet twych znajomy desen, blade ryciny twarzy w starych ramkach - zzolklych usmiechach, w jakis ranek wiosenny gniewnie sie podniesiesz i zapragniesz jednego: JECHAC! Na granicznej stacyjce, za ostatnim domostwem bialym wierne sciezki utkna zmeczone i juz zadna wzdluz szyn nie pogoni. Spojrzysz tylko raz jeden za siebie i wszystko, co w mgle zostalo, dalekosci firanka przeslonisz... (... ) Po miasteczkach slonecznych pod murami w dzikim winie pochodzisz I z uliczna piosenka lobuzerska sie zbratasz... W jakiejs malej tawernie, ktora wyda ci sie sercem swiata, slowo "aimer" od slowa "kochac" zabrzmi slodziej. Az kiedys ktos na zarty polskim cie nazwie imieniem (obce usta do trudnego dzwieku nieporadnie, smiesznie ulozy... ) I wtedy nagle: zdziwienie. I wtedy sie czegos zatrwozysz. Cos zawola na ciebie z daleka, twarz znajoma w nocy sie przysni, jakies ksiazki sie oczom przypomna, jak druhowie wzgardzeni a wierni... I pomyslisz sobie: "Juz pazdziernik... " "I w Lazienkach liscie leca... " - pomyslisz. I rozpoczniesz na zszarzale, nieskonczone nici wieczorow perelkami nawlekac tesknote - az uleczy cie blysk semaforow i gwizd ostry - melodia POWROTU. Latwo jest w nim widziec przywiazanie, tesknote i milosc do ziemi ojczystej, do jezyka rodzimego. A w Polsce wracala czesto do wspomnien o okresie zagranicznym; jak dla innych literatow, np. dla mlodego Milosza, Francja byla i dla niej Ziemia Obiecana. Noc nad jeziorem Bourget ------------------------ Zablakanym w obcym miescie podroznym jakby w jakiejs cudownej przygodzie dzien sie pisal listem milosnym - teraz pieczec go zamyka wieczoru: zielonawa, stygnaca won mokro szepce o pobliskiej wodzie, ale uliczki wioda prosto ku jezioru. Cieple skrzydla ma cisza wieczorna... W skrzydlach ciszy jestesmy sami: kochankowie z staroswieckiej powiesci - poetyczni, troche smutni i mlodzi... Widzisz? - gwiazdy nad woda rozmawiaja z podwodnymi gwiazdami. Slyszysz? - fala przy brzegu miekko pluszcze o dno starej lodzi. Ten wieczor uklada sie w wiersze - w romantyczny ksiezycowy poemat: fala rytmu uzycza slowom i z oczami rymuja sie oczy... Ta chwila jest jak wazka blekitna - chwyc ja, uwiez, rekami obiema! Ta chwila jest jak wazka plochliwa - ponad nami nie zlowiona trzepocze... Pod palcami - czy to trzciny oslizgle, czy to twoje zziebniete dlonie? Poprzez palce - czy to woda jeziora, czy to mlodosc nieuchwytnie przecieka? Czemuz lezysz tak plasko na fali, czarnym cieniem bezszelestnie toniesz?! - Od mojego do twojego cienia droga trudna, droga daleka - - Wiatr na wodzie cienie poszarpal... Chmura gwiazdy na niebie zgasila... Wiatr slowa roztarl w powietrzu... Ciemnosc chlonie nasze spojrzenia... - To nic... To tylko deszcz - Czego drzysz, czego lekasz sie, mila? - To nic... To tylko Czas - To sie "dzis" we "wczoraj" zamienia... Chwila byla jak wazka blekitna... Chwila byla - chwili nie ma - dlaczego?! (Zasluchani w przemijanie milczymy, szorstka cisza spowici jak kirem... ) Na fali - czy to glos?\krop i |tak wiecznie ku nowym popychani brzegom|... szepce cien Lamartine'a cieniowi Elwiry. Lazowertowna wspolpracowala miedzy innymi z pismami <> i <>, zblizona byla do grupy <>, okazala sie byc sumienna i ceniona wspolpracowniczka Zwiazku Literatow, ktorego sekretarzowi, Edwardowi Kozikowskiemu, po pewnym wieczorze dyskusyjnym ofiarowala pomoc w organizowaniu dyskusji i innych imprez. Jej krotkie, jednoroczne czlonkowstwo w Polskiej Asocjacji Pisarzy Proletariackich uwazane jest za nominalne, a zapis sam za uleglosc namowom kolegow. Wrzesien 1939 to tragiczna cezura dla Polski, a szczegolna tragedia dla jej zydowskich obywateli. W Jom Kippur - Sadny Dzien - Gubernator Frank oglosil przez szczekaczki i w szmatlawcu zarzadzenie o ustanowieniu trzech odrebnych dzielnic mieszkalnych w Warszawie: niemieckiej, zydowskiej i polskiej. Po utworzeniu getta ulica Sienna znalazla sie w tzw. malym getcie, zamieszkiwanym w duzej mierze przez inteligencje, gdzie warunki byly lepsze niz w duzym getcie. Tam na poczatku byl tez sierociniec Korczaka. Lazowertowna zaczela wspolpracowac z Centosem, organizacja zydowska opiekujaca sie z ramienia gminy zydowskiej dziecmi, pisala sprawozdania, napisala przejmujace dzieje jednej przesiedlanej rodziny zydowskiej. Zostala zwerbowana do wspolpracy z "Oneg Szabat", osrodkiem archiwalno-dokumentacyjnym historyka Emmanuela Ringelbluma, ktory kilkakrotnie wspomina ja w swojej kronice getta warszawskiego: Lazowertowna aktywnie wspolpracowala z Archiwum Getta - "Oneg Szabat". Napisala szereg prac. W konkursie, rozpisanym przez "Oneg Szabat" wsrod waskiego kregu przyjaciol i wspolpracownikow, zdobyla wyzej wspomniana monografia jedna z pierwszych nagrod. ... Dzialacz, spolecznik widzi stale liczbe, mase. Nawet kiedy przychodzi do punktu dla uchodzcow, nie widzi on jednostki, lecz ogol. Henryka Lazowertowna odslonila dzialaczom spolecznym w Warszawie straszliwa tragedie kazdego z oddzielna sposrod stutysiecznej masy uchodzcow. Ringelblum wspomina takze jej piosenke o "Malym szmuglerze" i te podam w calosci, takze by podkreslic role jaka ci chlopcy odegrali w dozywianiu glodujacego getta. Przez mury, przez dziury, przez warty, Przez druty, przez gruzy, przez plot Zglodnialy, zuchwaly, uparty Przemykam, przebiegam jak kot. Pod pacha zgrzebny worek, Na plecach zdarty lach, I mlode zwinne nogi I w sercu wieczny strach. Lecz wszystko trzeba scierpiec I wszystko trzeba zniesc, By panstwo mogli jutro Do syta chleba jesc. Przez mury, przez dziury, przez cegly Po nocy, o swicie i w dzien Zglodnialy, zuchwaly, przebiegly Przesuwam sie cicho jak cien. A jesli dlon losu znienacka Dosiegnie mnie kiedys w tej grze, To zwykla jest zycia zasadzka, Ty, mamo, nie czekaj juz mnie. Nie wroce juz do Ciebie, Nie dotrze z dala glos. Uliczny pyl pogrzebie Stracony dziecka los. I tylko jedna troska Na wargach grymas skrzepl, Kto Tobie, moja mamo, Przyniesie jutro chleb? Lazowertowna nie pozowala na bohaterke, chciala przezyc. Starala sie o pomoc. Po latach ze smetkiem wspomina o tym Kozikowski. W lutym lub marcu 1940 r. do jego mieszkania na Czerniakowskiej przyszli starsi panstwo, ktorzy okazali sie byc rodzicami Romana Brandstaettera. Obiegaly miasto pogloski o zalozeniu getta, przyszli do niego po rade, co czynic. W najsmielszych, najgorszych nawet domyslach nie przypuszczal wtedy, ze dojdzie do zorganizowanej akcji niszczenia calego narodu zydowskiego. "Nie umialem im nic powiedziec i uchylilem sie od udzielenia jakiejs doraznej rady. Odeszli ode mnie zawiedzeni" - pisal. Po kilku tygodniach znow przyszedl do niego sam ojciec Brandstaettera. Widzial sie z Lazowertowna i ta sklonila go do ponownego przyjscia z pytaniem, czy nie moglby jej pomoc urzadzic sie w Krakowie, gdzie nie byla znana. Kozikowski pisal, ze nie mial ani srodkow, ani znajomosci koniecznych do przeniesienia jej do Krakowa, i ze sam juz wtedy ukrywal jedna Zydowke. Nie zaproponowal wiec ukrycia Lazowertowny u siebie i nawet nie mogl powodu wyjasnic. "Musialem taki fakt trzymac w tajemnicy i zapewne" - pisal - "Lazowertowna, uslyszawszy wymijajaca odpowiedz, jakiej jej udzielilem za posrednictwem Brandstaettera, nabrala o mnie niezbyt dobrego mniemania". A tylko dwa lata temu, dziekujac jej za pomoc w w sprawach zwiazkowych gdy byl we Florencji, ofiarowal jej wiazanke herbacianych roz, na co ona z melancholia w oczach zauwazyla, ze od kwiatow sie zaczyna i moze pomyslec sobie, ze on sie w niej kocha... "Padlismy sobie w objecia" - pisze Kozikowski, gdy ja bez wahania zapytalem - "A chocby nawet tak bylo, to czy moze pani mnie winic za to?" Cierpki jest komentarz Ringelbluma: Lazowertowna chorowala na pluca, lecz bez wiekszej gotowki, bez jakichs dziesieciu tysiecy zlotych, nie bylo co marzyc o stronie aryjskiej. ... ... miala wielu przyjaciol Polakow, urzadzono jej przeciez niejeden wieczor autorski, byla czlonkiem Zwiazku Literatow Polskich, mimo to nie znalazl sie nikt, kto by ja uratowal. Leslaw Bartelski twierdzi, ze mogla sie uratowac sama, ale nie chciala opuscic matki. Nie jest ustalone na pewno kiedy obie zginely. Wydaje sie, ze jak wielu innych nieszczesnych spedzono je w sierpniu 1942 r. na Umschlagplatz. Tam ladowano ludzi do wagonow na wywoz, tam odgrywaly sie dantejskie sceny. Marysia Eisenstadt, ktora piekny miala glos, rozdzielona od ojca, kierownika choru w synagodze, opierala sie Niemcom i zostala zastrzelona na miejscu. Aron Gawze, jeden z zalozycieli dziennika "Hajnt", odebral sobie tam zycie. Samobojstwo zamiast poddania sie wywiezieniu nie bylo rzadkoscia; wyrwanie kogos z Umschlagplatzu bylo rzadkie. Henryke Wande Lazertowne i jej matke najprawdopodobniej zamordowali Niemcy w Treblince. Smutny byl jej wiersz napisany kilka lat przed gehenna Zaglady, profetyczny, jak gdyby pisany byl o niej i o nas, o naszym zydowsko-polskim losie. Nasza podroz ------------ Odjezdzamy we wspolna podroz, odjezdzamy razem - zmeczeni - od dni naszych, w niepokoj szczodrych, od snow ciezkich jak wory kamieni. Czworgiem oczu wpatrzeni w ciemnosc, trwamy - glowa przy glowie - w oknie; pociag noc nam wystukuje bezsenna, jedna noc - i podwojna samotnosc. Przyjezdzamy do jednego domu (wszystkie sciany nas pchaja ku sobie... ), wychodzimy - dwa cienie zalobne - bladzic razem po sciezkach znajomych. Pod zastygla, puszysta welna, pod tym samym milczacym sniegiem szukamy - kazde z oddzielna - startych sladow dnia wczorajszego. Kregiem gor zamknieci dokola, jednym niebem nakryci jak dachem, nie umiemy na siebie zawolac, nie umiemy razem zaplakac... Wieczor kroki na sniegu nam placze, chlod nam palce zziebniete przeplata... - Ciagle razem i ciagle w rozlace odchodzimy i wracamy do swiata. ... Do snow ciezkich jak wory kamieni, do tesknoty, z ktorej nic nie uleczy, powracamy razem - zmeczeni, powracamy razem - dalecy. ________________________________________________________________________ Rozmowa magazynu <> z 18.12.1994 z prof. Bronislawem Geremkiem, przewodniczacym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Rozmawiali Jaroslaw Gizinski i Roman Strzemiecki. Troche starawe, ale te same problemy ciagle na wokandzie. Bronislaw Geremek WROTA EUROPY ============ - Czy fiasko spotkania KBWE w Budapeszcie oznacza rowniez porazke Rosji w dazeniu do odzyskania pozycji Zwiazku Radzieckiego i nieudana probe reanimowania konferencji helsinskiej? -- Mysle, ze przesadne sa oceny, ktore mowia o fiasku konferencji w Budapeszcie. Wypowiedzi te dziwia mnie, zwlaszcza ze strony dziennikarzy polskich. Uwazam bowiem, ze grozny dla Polski i Europy bylby "sukces" konferencji w Budapeszcie. Przynioslby on Rosjanom prawo weta w organizacji, ktora moglaby sie stac podstawowa struktura bezpieczenstwa europejskiego. Groziloby to blokada wszystkich decyzji dotyczacych polityki miedzynarodowej. Tak sie nie stalo. Sadze, ze to jest rzeczywisty sukces tej konferencji - nawet dla samej Rosji, bowiem realizacja pierwotnego scenariusza oznaczalaby wzmocnienie tendencji neoimperialnej w Moskwie. Trudno natomiast nie ocenic negatywnie tego, ze KBWE nie byla w stanie zajac stanowiska w dwoch sprawach, ktore maja znaczenie dla przyszlosci kontynentu: po pierwsze - w kwestii Bosni, ktora jest wielkim wstydem Europy, po drugie - w sprawie wypracowania pewnej filozofii dzialan w zakresie bezpieczenstwa europejskiego. - Czy "zimnowojenny" ton Jelcyna jest wystarczajaco silnym ostrzezeniem dla Zachodu? -- Mam taka nadzieje. Przebieg konferencji budapesztenskiej, wbrew intencjom rosyjskim, uczynil bardziej realnymi polskie oczekiwania zwiazane z wejsciem do struktur bezpieczenstwa europejskiego. Co wiecej - mysle, ze niemoznosc ustalenia zasad przyszlego dzialania KBWE wzmacnia przekonanie, ze jedyna efektywna struktura bezpieczenstwa europejskiego jest NATO. Pytanie glowne brzmi teraz: co dalej? Sadze, ze jakiekolwiek myslenie o sytuacji europejskiej, ktora nie uwzglednialaby znaczenia Rosji, byloby dla Europy niedobra rzecza. Dlatego po konferencji budapesztenskiej coraz powazniejszy staje sie problem powiazania rozszerzenia NATO z rozumnym dialogiem miedzy NATO a Rosja. - Wsrod panstw NATO rzecznikiem naszego czlonkostwa w organizacji byly tradycyjnie Niemcy, ale podczas niedawnego posiedzenia Rady Ministerialnej NATO w Brukseli okazalo sie, ze opowiadaja sie za tym takze Amerykanie. Co spowodowalo taka zmiane? -- Cos istotnego dokonalo sie w polityce prezydenta Clintona. Przez rok podkreslano, ze rzecza najwazniejsza jest podtrzymanie Borysa Jelcyna w jego trudnych bojach z opozycja wewnetrzna, teraz gore wziely racje polityczne - wspierac nalezy nie konkretnego polityka, lecz program. Przeciez jest paradoksem, ze wlasnie w oswiadczeniach czolowych przedstawicieli rosyjskiej polityki pojawily sie akcenty, ktore zwyklismy wiazac z foklorem politycznym. Podobne akcenty w ustach prezydenta Jelcyna sa grozniejsze niz w wypowiedziach Zyrinowskiego. Bialy Dom to zrozumial, co jest faktem niezwykle pozytywnym. Niemcy w sposob najdalej idacy udzielali poparcia polskim aspiracjom. Potem niespodziewanie pojawila sie niejednoznacznosc stanowiska. Moze ona byc zwiazana z dialogiem francusko-niemieckim i stanowiskiem Francji. Moze byc takze zwiazana z przekonaniem, iz dla Niemiec glownym partnerem w Europie pozostaje Rosja. - Czy nie jest to skutek pojawiajacych sie wewnatrz UE watpliwosci co do tempa, glebokosci i zasiegu integracji? -- Nie sadze. Traktat z Maastricht dotyczy dwoch plaszczyzn. Jedna z nich jest unia gospodarcza, druga unia polityczna, ktorej wyrazem ma byc wspolna polityka zagraniczna i wspolna polityka bezpieczenstwa. W obu tych dziedzinach debata europejska trwa. W kwestii wejscia Polski i niektorych naszych sasiadow do struktur europejskich wiele zalezy tez od nas samych. Nie jest tak, ze niepokoje pojawiaja sie tylko z powodu zmiennych koniunktur w postawach politykow niemieckich, francuskich, czy brytyjskich, sa takze rozne koniunktury w Polsce. Musimy miec swiadomosc, ze polityka zagraniczna jest przedluzeniem polityki wewnetrznej, a wizerunek polskiej gospodarki jest naszym najwiekszym argumentem "za" albo "przeciw" przyspieszonemu wejsciu do struktur europejskich. Argumentem negatywnym moze sie stac np. spor polityczny wokol MON. Niedobrze tez, gdy w polskiej polityce zagranicznej pojawiaja sie nostalgie prorosyjskie, ktore wcale nie odpowiadaja interesom realnego zblizenia miedzy Polska a Rosja. - Jakie to nostalgie? -- Takie jak projekty trojkata Warszawa-Bonn-Moskwa. Oznaczaloby to, ze to na polskich plecach mialby sie odbywac uprzywilejowany dialog miedzy Rosja a Niemcami. Jezeli niektore partie polityczne wysuwaja takie wlasnie projekty, to trzeba miec swiadomosc, ze jest to takze element strategii europejskiej. - Nawiazuje pan do wypowiedzi niektorych politykow SLD? -- Tak. - Czy przejecie wladzy przez ugrupowania postkomunistyczne zmienilo nasza sytuacje wobec Zachodu? -- Powstalo bardzo istotne pytanie: czy rozdzial komunizmu w Polsce jest jednoznacznie zamkniety? Kto mysli, ze to nam przynosi dobre owoce, ten sie myli. - Jak pan ocenia zmiany w miedzynarodowej sytuacji Polski, jakie zaszly w ciagu minionego roku, miedzy spotkaniem w Pradze i spotkaniem w Essen? -- Bilans jest nadal niepewny. Fakt, ze w Essen Polska nie wystapila jako samodzielny podmiot uczestniczacy w debacie o przyszlosci UE, nie wystawia Unii dobrego swiadectwa. Jesli porownamy stanowisko amerykanskie w czasie pobytu prezydenta Clintona w Pradze ze stanowiskiem wyrazonym przez niego w Budapeszcie, to pozytywna - z punktu widzenia Polski - zmiana jest widoczna. Z duzym niepokojem obserwuje natomiast jak we wplywowych srodowiskach amerykanskiej opinii publicznej pojawiaja sie co pewien czas glosy Polsce nieprzychylne. Sadze jednak, ze gore wezmie przekonanie, iz zarowno Stany Zjednoczone, jak i Europa powinny byc zainteresowane jak najszybszym przyjeciem krajow Grupy Wyszehradzkiej do struktur NATO. - Nasze nadzieje na przyjecie do NATO ozywily sie po oddaleniu sprzeciwu Rosji, ale nie zmienia to naszego polozenia na mapie. Jak w tej sytuacji powinnismy ukladac nasze stosunki z Moskwa? -- To jest dzisiaj jedno z kluczowych zagadnien. Uwazam, ze Polska potrzebuje dobrych stosunkow z Rosja. Kiedy przed niespelna rokiem bylem w Moskwie, odczuwalem satysfakcje, gdy strona rosyjska deklarowala, ze zalezy jej na dobrych stosunkach z Polska. Ale za slowami nie poszly czyny. - Co dla Rosji oznaczaja dobre stosunki z Polska? -- Dla Rosjan dobre stosunki z Polska to dobre stosunki gospodarcze. Dla Polski dobre kontakty z Rosja oznaczaja ponadto poszanowanie polskiej suwerennosci. Tym, co przeszkadza rozwojowi stosunkow polsko-rosyjskich, jest brak woli politycznej po stronie rosyjskiej. Sadzilem, ze Rosja bedzie znacznie bardziej zainteresowana taka transformacja struktury NATO, ktora bylaby dla niej korzystna. Dla Rosji istnienie NATO jako struktury z czasow "zimnej wojny" jest niepokojace. Ale Rosjanie nie dostrzegli, ze wejscie Polski do NATO wcale nie przesuwa granicy obozow wojskowych nad Bug, lecz niesie z soba zmiane struktury i zmienia sens Paktu Polnocnoatlantyckiego. - Dlaczego w takim razie nie chca tego dostrzec? -- Ze strony Rosjan dostrzegam nie zla wole, ale postimperialne frustracje. Kiedy Rosja mowi o sferze wplywow, ubiera to w rozne sformulowania. Mowi o sferze interesow, o bliskiej zagranicy. W kazdym z tych wypadkow pozostaje pewna nostalgia po sytuacji wytworzonej przez Jalte. Rosja takze nie jest pewna wplywu, jaki wywrze ten nowy uklad - w ktory Polska wchodzi do NATO i do struktur zintegrowanej Europy - na byle republiki radzieckie. Ale przede wszystkim mam odczucie, ze czesto uruchamiamy samonapedzajace sie mechanizmy niecheci z jednej i z drugiej strony. Trzeba czasem umiec podjac wysilek dostrzezenia dobrych intencji takze z drugiej strony. Nawet jezeli stanowisko prezentowane przez ministra Kozyriewa w Brukseli czy przez prezydenta Jelcyna w Budapeszcie moze sie wydawac stanowiskiem neoimperialnym, jestem sklonny uznac, ze Rosja uczy sie zachowania w nowej sytuacji. Jezeli sie okaze, ze grozby i szantaz sa nieskuteczne, to pojawi sie wola wspolpracy. - Znajdujemy sie w okresie poszukiwania politycznej tozsamosci Europy, z ktorej okresleniem wciaz sa powazne problemy. Jaki model Europy bylby w przyszlosci najbardziej pozadany z punktu widzenia Polski? -- Polska powinna byc zainteresowana tym, by wchodzic do struktur mocnych, a nie dekoracyjnych. I dlatego jest rzecza istotna, azeby Unia Europejska, ktorej czlonkiem chce byc Polska, byla organizmem majacym wspolna polityke gospodarcza i wspolna polityke bezpieczenstwa, a takze organizmem, w ktorym struktura procesow decyzyjnych bedzie jasna. Powinnismy tez miec swiadomosc, ze poniesiemy pewne koszty zwiazane z samodzielnoscia podejmowania decyzji. Ale taki jest wspolczesny swiat. Juz dzis liczymy sie z decyzjami Banku Swiatowego, Miedzynarodowego Funduszu Walutowego, liczymy sie ze zdaniem inwestorow obcych i obcych konsumentow. Madrosc narodu wyraza sie w umiejetnosci takiego przystosowania sie do warunkow, aby jak najlepiej realizowac wlasne interesy. - Gdzie znajduje sie dzisiaj glowny osrodek koordynacji polskiej polityki zagranicznej? Mozna odniesc wrazenie, ze poczynania "prezydenckiego" MSZ i URM nie zawsze z soba wspolgraja. Z kolei pan, jako przewodniczacy Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, jest przedstawicielem opozycji. Czy nie stwarza to sytuacji konfliktowej w dziedzinie stanowiacej nasze "okno na swiat"? -- Sadze, ze w polskiej polityce zagranicznej od 1989 r. istnial daleko idacy uklad zgody. Glowne orientacje tej polityki byly akceptowane przez wszystkie lub prawie wszystkie partie polityczne. W takiej sytuacji nie jest problemem przynaleznosc partyjna. Problemy powstaja, gdy zalamuje sie uklad zgody dotyczacy generalnych kierunkow polityki zagranicznej. Chocby wowczas, gdy w KSZ pracuje podkomisja ds. kadr i pojawiaja sie propozycje przywrocenia struktur nomenklaturowych w resorcie spraw zagranicznych. Wymogiem skutecznej polityki zagranicznej jest pelna koordynacja dzialan, a wymagac jej mozna wtedy, kiedy jednoczesnie powierza sie odpowiedzialnosc. Za polityke zagraniczna powinien byc odpowiedzialny minister spraw zagranicznych. W szczegolnym ukladzie, w ktorym obsada tego stanowiska jest konsultowana z prezydentem, powstaje szansa na koordynacje miedzy kancelaria prezydencka, parlamentem, a rzadem. To wymaga regulacji prawnych i dobrej woli. Do tej pory nie ma ani wystarczajacych regulacji, ani wystarczajaco duzo dobrej woli. Z pewnym niepokojem obserwuje, ze w obecnym rzadzie minister spraw zagranicznych nie jest kordynatorem polityki zagranicznej i to nie w jego rekach spoczywa pelna odpowiedzialnosc za te dziedzine. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Trzy grosze Europejczyka dyzurnego. Artykul sie troche niestety przelezal. A ja ciagle z pewnym niepokojem stwierdzam, ze polska polityka zagraniczna sklada sie ze zbyt wielu poboznych zyczen i deklaracji. Moze sie myle, mieszkam o kawalek drogi, ale wszyscy jak gdyby na cos czekali. Jedni na Wuja z Ameryki, inni na Brata europejskiego, ale jakiego? Bronislaw Geremek stwierdza jedynie, ze chcialby Europy silnej a nie dekoracyjnej. Teraz niektorzy polscy politycy oskarzaja Unie o "slimacze tempo" w przyjmowaniu naszych krajow, ale co my naprawde robimy, zeby przyspieszyc integracje oprocz chwalenia sie postepami gospodarczymi, ktore maja sie slabo do kryteriow Europy Zachodniej? Geremek zauwaza, ze stanowisko Europy w sprawie naszego przyjecia do NATO sie zmienia. Za Manfreda Woernera Niemcy woleli myslec, ze bedziemy dobrym buforem miedzy nimi a niepewna Rosja. Teraz zaczynamy przeszkadzac, teraz wazniejsza sprawa wydaje sie konsolidacja bloku zachodniego w jego aktualnych ramach. Za to Ameryce wydaje sie teraz bardziej odpowiadac wizja Europy wiekszej, a slabszej, Nasze wejscie do NATO oczywiscie zmniejsza szanse na restauracje imperium sowieckiego, wiec z dalekiej perspektywy jest bardzo korzystne. Z blizszej natomiast powstaje pytanie, czy to aktualnie nie jest dzialaniem eskalacyjnym, destabilizujacym nas, a konsolidujacym ich. Oczywiscie ani mi w glowie odpowiadac na to pytanie, pojecia nie mam, chce tylko zwrocic uwage, ze takie pytanie sie stawia. Juz o tym pisalismy. Teraz Ukraina uroczyscie wyrzeka sie atomow. Za dwa lata moze znowu stanowic forpoczte Moskwy, z czystego strachu przed Niemcami. Gdyz na jedno wypada zwrocic uwage: "<>" No bo to nie jest ewidentna dla wszystkich prawda! Dla przecietnego Amerykanina, a takze dla przecietnego Rosjanina wejscie naszych krajow do NATO <> przesunieciem czerwonych kresek na mapach strategicznych. Nie ma zadnych rzeczowych argumentow zbijajacych te teze, nie uprawiajmy naiwnej hipokryzji. Wrog pozostal ten sam, nie dziwmy sie, ze bedzie sie denerwowal, zwlaszcza, ze niektore poludniowe granice ma teraz wyjatkowo niestabilne, a wewnetrzne problemy w rodzaju Czeczenii mozna "przysypac" szukaniem wroga zewnetrznego. Oficjalne swieze wypowiedzi politykow rosyjskich o wzmocnieniu integracji wojskowej WNP o ile NATO przyjmie Polske, czy inne panstwa Srodka to potwierdzaja. Ale o tym wrony krakaly juz w zeszlym roku. Jurek K_uk. ________________________________________________________________________ Michal Babilas SEN SREBRNY PIOTRA S. ===================== (Piwnica pod Baranami, dokonczenie) Lato roku 1964 bylo latem nagrod i splendorow. Jesienia tego roku, za przyczyna osobistego zaangazowania sie w sprawe Cyrankiewicza i - wielce zyczliwego Piwnicy - Lucjana Motyki (ktory wlasnie przestal byc I sekretarzem KW w Krakowie, lecz zaczal byc Ministrem Kultury), Piwnica wrocila do piwnicy. Grzyba zastapil tow. Starzec, wkrotce zreszta zmieniony przez tow. Zajaca (tak sie zreszta zabawnie skladalo, ze i nazwiska wszystkich nastepnych partyjnych nadzorcow Piwnicy brzmialy jak postaci z basni o jakichs stworach lesnych). Uprzatnieto wegiel, oczyszczono kominek. I wszystko bylo takie samo. Lecz nie to samo. Pomalu konczyl sie pioniersko - spontaniczny okres dzialalnosci Piwnicy. Odbyla sie premiera "Jak zylismy, jak zyjemy, do czego doprowadzilismy nasze mieszkania", pamietna miedzy innymi z uwagi na pierwsze pojawienie sie Leszka Dlugosza na scenie. Wtedy rowniez trafil do Piwnicy Zbigniew Paleta. Za zgoda dyrekcji Wawelu premiere pokazano zdumionej publicznosci w piwnicach zamku w Pieskowej Skale, a zakonczono ja uroczystym balem. Szczesliwym trafem znalazla sie tam Maria Kwiatkowska z kamera. Dzis "Bal w Pieskowej Skale", dwudziestominutowy filmik dokumentalny, jest cymelium i piwnicologiczna relikwia. Mlodosc ------- slowa: Kazimierz Sliwiak muzyka: Zygmunt Konieczny wyk.: rozni, najlepiej brzmi spiewane przez Haline Wyrodek Ona jest wsrod kamieni Rwacym swiatlem strumyka Wiewiorkami po drzewach Po kamieniach pomyka Ona iskra w kamieniu Ona mlekiem w orzeszku Ona swiata ciekawa Jak miedziany grosik w mieszku Ta nasza mlodosc, ten szczesny czas Ta para skrzydel, zwinietych w nas Ta nasza mlodosc z kosci i krwi Ta nasza mlodosc, co z czasu kpi Co nie ustoi w niejscu zbyt dlugo Ona co pierwsza jest, potem druga Ona kwiatem we wlosach Octem w jablkach jest pierwszym Gorzka piana na piwie W swiata gwarnej oberzy Buntem jest niespelnionym Co na serce umiera Ona tylko to daje Co innemu zabiera Nastepna premiera, okolo roku 1966, byla "Laska imperatora, albo Pamietnik Mary z Regul albo Koncert ambitnych samoukow". Ambitni samoucy koncertowali nie byle jacy. Obok Koniecznego, Dlugosza i Palety pojawili sie w Piwnicy nowi kompozytorzy: Stanislaw Radwan i Andrzej Zarycki. "Laska imperatora" byla ostatnim programem, na ktorym ludzie smiali sie tak swobodnie i beztrosko. Szla przez caly rok 1967 (w styczniu w Warszawie, w sierpniu w Sopocie, pozniej - wsrod huraganow smiechu - w Krakowie). Pozniej nastal rok 1968 i smiech wszystkim uwiazl co nieco w gardlach. Pierwszym pomarcowym programem, bezlitosnie skastrowanym przez cenzure bylo "Kochac nie warto". Pierwotny tytul brzmial "Taka noc pazdziernikowa niewierna", ale cenzura zwietrzyla aluzje i tytul oprotestowala. Ewa Demarczyk w krwistej sukni, po raz pierwszy w calkowicie czarnej scenografii, spiewala Psalmy Dawida - cenzor widocznie nie wiedzial, ze krol Dawid byl Zydem. Nastepny program, pod zlowieszczym tytulem "Folguj szczatkom swej mlodosci", nie zapadl jakos nikomu w pamieci. Takoz i kolejne, w tym i wznowiony w calkowicie zmienionej obsadzie "Kochac nie warto". Zmienila sie formula. Odchodzili jedni wykonawcy, inni rozchalturzyli sie (M. Swiecicki siegnal dna Kolobrzegu, K. Litwin gral w serialu o psie Cywilu, a T. Kwinta straszyl dzieci w telewizyjnych programach dla najmlodszych). Piwnica zaczela sie sypac. Zniknela gdzies "wspolzabawa", zaczal sie normalny, zawodowy kabaret. Gigantyczne obchody dwudziestolecia Piwnicy (1976), polaczone z (niezbyt okragla) rocznica odsieczy wiedenskiej, stanowily doskonaly pretekst do ponownego spotkania "starej" Piwnicy, odszukania smaku dawnych szalenstw. Jubileuszowy bal stanowi wyrazna cezure w dziejach kabaretu - celebracje jubileuszu jakby wyczerpaly zapasy Piwnicznej energii. Symboliczne wydaje sie to, ze wlasnie na jubileuszowym koncercie Ewa Demarczyk wystapila po raz ostatni wspolnie z kolegami. W roku 1978 umiera Dymny. Ciaglosc tradycji Piwnicy spada na barki Piotra Skrzyneckiego i Zygmunta Koniecznego. Szukaja nowych wykonawcow. Znajduja Alosze Awdiejewa, Ole Maurer, Haline Wyrodek. Na krotko w Piwnicy instaluje sie Marek Grechuta i Anawa. Pod koniec lat siedemdziesiatych do Piwnicy trafiaja Leszek Wojtowicz i Zbigniew Preisner. Mrok... ------- slowa: Boleslaw Lesmian muzyka: Zygmunt Konieczny wyk.: rozni, niekiedy Ewa Demarczyk; na mszy pogrzebowej Wieslawa Dymnego spiewane przez Joanne Olczak Mrok na schodach, pustka w domu... nie pomoze nikt nikomu, slady twoje snieg zaproszyl, zal sie w sniegu zawieruszyl. Trzeba teraz w snieg uwierzyc, i tym sniegiem sie osniezyc, i ocienic sie tym cieniem, i pomilczec tym milczeniem. Mrok na schodach, pustka w domu, komu mowic? Nie ma komu. Stan wojenny zastaje Skrzyneckiego w Paryzu. Wraca w styczniu 1982. Piwnica, a w zasadzie duch Piwnicy - zamknietej i zdelegalizowanej, przezywa swa druga mlodosc. Trudna, bolesna i niejednokrotnie uciazliwa, ale piekna. Jesli porownanie nie bedzie zbyt bluznierczym: Piwnica dla swych bywalcow i sympatykow stala sie w ow czas czyms w rodzaju "pomaranczowej alternatywy", tyle, ze na znacznie wyzszym poziomie intelektualnym. Oficjalne wznowienie dzialalnosci artystycznej nastepuje w maju 1983. Abolicja -------- tekst oryginalny, na blankiecie urzedowym muzyka: Zygmunt Raj wyk.: zespol Kolegium Rejonowe do Spraw Wykroczen przy Naczelniku Dzielnicy Krakow Srodmiescie Pieczec Kolegium, numer rejestru, numer 3692 przez 82 Dotyczy obywatela Piotr Skrzynecki, syn Mariana Postanowienie. Kolegium w Skladzie: Magister Jan Koziol przewodniczacy. Czlonkowie: Zbigniew Buczek, Irena Michalska Dzialajac na podstawie artykulu piecdziesiatego ustawy z dnia 21 lipca o amnestii postanowilo na posiedzeniu z dnia 28 lipca 1983 roku - przebaczyc i puscic w niepamiec wykroczenie z artykulu piecdziesiatego o to, ze w Rynku Glownym nie opuscil zbiegowiska publicznego, pomimo wezwania uprawnionych organow MO, popelnione 31 sierpnia 82 roku. Na niniejsze postanowienie przysluguje obywatelowi zazalenie do Kolegium, zazalenie wnosi sie w terminie siedmiu dni. Trzydziestolecie istnienia Piwnicy (luty 1986) obchodzono pod haslem "Przypomnij sobie pierwsze miesiace 1956 roku w Krakowie". Na dziedzincu stanal Mikrus - symbol polskiej motoryzacji, na tle innych symboli epoki - portretow obu BB (Brigitte Bardot i Boleslawa Bieruta). Wszystkie pietra Palacu pod Baranami obwieszono haslami i transparentami z owych lat. Olbrzymim wysilkiem odtworzono lub odnaleziono rekwizyty z pierwszych programow Piwnicy. Zabraklo jedynie gwiazd z owych lat. Uroczystosci dokumentowala kamera Maria Kwiatkowska (film "Ta nasza mlodosc"). W latach osiemdziesiatych do zespolu dolaczaja Beata Rybotycka, Anna Szalapak, Grzegorz Turnau i Jacek Wojcicki. Piwnica wciaz trwa - ale to juz zupelnie inna historia. Postscriptum: W lipcu 1990 Palac pod Baranami, wraz z piwnicami zostaje zwrocony Andrzejowi hr. Potockiemu. Piwnica trwa. Quibusque tandem... ? Przychodzimy, odchodzimy ------------------------ ("Prowizoryczni") slowa: Janusz Jeczmyk muzyka: Zygmunt Konieczny wyk.: zespol Przychodzimy odchodzimy leciutenko na paluszkach szczotkujemy wycieramy buty nasze twarze nasze zeby sladow nie zostawiac zeby sladu nie zostalo Miasta nasze domy nasze na uwiezi sie kolysza tuz nad ziemia ledwo ledwo jak wiatr maly to nie widac A jak wielki wiatr sie zdarzy wielka bieda - puszcza cumy zatrzepocza sie zatancza miasta nasza domy nasze i poleca - w stratosfere Przygarbionych w pustym polu bez oparcia bez oslony bez niteczki chocby co by przytwierdzala nas do ziemi wiatr nas porwie i poniesie za kolnierze podniesione porozrzuca - gdzies w przestrzeni Nam to nic - my przeczekamy az sie skonczy az ucichnie to wstaniemy otrzepiemy raczki nasze klapy nasze (zeby sladu nie zostalo) Od poczatku zbudujemy miasta nasze domy nasze sprzety nasze lampy nasze zeby wiatr mial czym kolysac... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Bibliografia: 1. Zbigniew Lagocki (1968), <>. PWMuz, Warszawa. 2. Joanna Olczak-Roniker (1994), <>. Wydawnictwo TenTen, Warszawa. 3. <>, Dodatek do <>(1957-1981), pod redakcja Piotra Skrzyneckiego. ________________________________________________________________________ Tomasz Sendyka (sendyka@pdfvax.lrsm.upenn.edu) KROTKI LIST O ZABIJANIU ======================= <> ostatnio pod nawalem listow do redakcji powoli przemieniaja sie w liste dyskusyjna, wiec pozwole sobie napisac swoj krotki list o karze smierci. Krotki, bo duzo na ten temat pisza znacznie madrzejsi ode mnie. Ladnych kilka lat temu bedac zagorzalym zwolennikiem kary smierci poszedlem na <> Kieslowskiego. Nie zmienil on wtedy bynajmniej moich pogladow, ale zasial we mnie pewien niepokoj. Kieslowski zrobil cos nieprawdopodobnego - nikogo nie przekonywal przeciw karze smierci a jednak zasial cos, co dlugo po tym zakielkowalo w postaci zrozumienia jakze prostej a istotnej rzeczy - ze nalezy rozrozniac miedzy czlowiekiem a jego czynami. Kara smierci jest nieodwracalna, i jak pisze Pawel Mikulski chocby z tego powodu nie powinna byc stosowana. Ale zastanawiam sie czy my w ogole mamy prawo kogos osadzic i skazac na smierc? Ktos kiedys powiedzial - chyba Abe Lincoln, ale nie dam glowy - ze nawet sam Bog osadza czlowieka dopiero za cale jego zycie. Wydawaloby sie, ze od czasow kodeksu Hamurabiego (oko za oko, zab za zab) minelo kilka tysiecy lat a czy wlasnie kara smierci nie jest czyms wlasnie takim? Kazdemu z nas zdarza sie czasem zrobic cos zlego, chocby najprostszym przykladem jest skrzyczenie wspolmalzonka. Jezeli wspolmalzonek sie usmiechnie do nas serdecznie to sytuacja sie rozladuje, a jezeli odpowie tym samym, to nie. Przyklad trywialny, ale zla zlem sie nie da wykrzewic, ani przemocy przemoca. Czy resocjalizacje nalezy wlozyc miedzy bajki? Nie wiem. Jezeli czlowiek czyni zlo, czy znaczy to, ze zlo czynil bedzie zawsze? Nie wiem. Patrzac na ludzi z mojego otoczenia, widze jak wielu z moich kolegow z dziecinstwa i mlodosci, ktorzy nie zapowiadali sie dobrze, stali sie prawymi i rzetelnymi ludzmi, jak i ludzie, ktorzy za mlodu byli uczciwi, zachowuja sie wybitnie szubrawie. Czy znaczy to, ze juz zawsze beda sie tak zachowywac? Moze tak, moze nie, ale na pewno jezeli zalozymy, ze czlowiek czyniacy zlo zawsze zlo czynic bedzie, nie dajemy mu szansy i powodujemy, ze istotnie stanie sie tak, jak sobie wymyslimy. Duzo ludzi przeszlo przez wiezienie i zaczelo zyc i funkcjonowac w spoleczenstwie. Jezeli ktos czynil zlo, warto sie zastanowic dlaczego, co nim powodowalo. Moze wychowywal sie w dzielnicy, gdzie wszyscy sie strzelali i zaczal strzelac sam jak mial osiem lat. A moze jako dziecko czul sie niekochany, niepotrzebny i na zlosc temu swiatu robil rozne swinstwa. W tak wielu przypadkach wystarcza danie czlowiekowi poczucia akceptacji, poczucia tego, ze jest uzytecznym ogniwem w spoleczenstwie a nie smieciem - i nie tylko przestaje czynic zlo ale i sam chce czynic dobro, by niejako uczynione wczesniej zlo odkupic. Czesto slucham programu Radio Times na falach National Public Radio. Terry Gross prowadzi niesamowite wywiady z nieprawdopodobnymi ludzmi. Kilkakrotnie sluchalem wywiadu z ludzmi, ktorzy teraz sa pisarzami czy muzykami ale w pewnym okresie swojego zycia siedzieli w wiezieniu za ciezkie przestepstwa i opowiadali o sobie i o tym jak w pewnym momencie przeszli te zmiane z czynienia zla na czynienie dobra. Pawel Mikulski bardzo ciekawie rozpatruje roznice miedzy kara a zemsta. Tez sie nad tym dlugo zastanawialem i zastanawiam sie nadal, a im wiecej sie zastanawiam, tym bardziej widze, ze znacznie madrzejsi ode mnie sie juz zastanowili i wystarczy poczytac co napisali. Zemsta to przeciez nic innego jak czynienie zla, przemoc. Oko za oko i wkolo Macieju. Nigdy sie przemoc nie skonczy, dopoki ktos nie wpadnie na pomysl, zeby *przebaczyc*. A kara... ? Moja "robocza hipoteza" brzmi, ze to zalezy od nastawienia karajacego. Jezeli sad spokojnie stwierdza "czlowieku zrobiles zle, teraz trza za to odsiedziec, takie sa reguly gry", to zemsta to nie jest, a jezeli sad mowi "zrobiles zle, znaczy jestes zly i trzeba cie zapuszkowac z takimi samymi jak ty, moze zmadrzejesz, *zasluzyles sobie na to*", itp. to jest to "zemsta". A swoja droga nie moge sobie wyobrazic, zeby ktos spokojnie mogl powiedziec do drugiego czlowieka "Czlowieku, zrobiles zle, wiec trzeba ci za kare glowe uciac", wiec nie ma tu mowy o "karze smierci", a jest jedynie "zemsta smierci". Tak czy inaczej, ja w kare smierci juz nie wierze i wiem, ze nigdy nie uwierze, acz wiem, ze wierzylem i to dosc ostro. Mysle, ze nie jestem w stanie nikogo do mojego punktu widzenia przekonac, wiec nie probuje. Jest to cos, co kazdy musi wywazyc w sobie. Mozna tez posluchac madrych ludzi (do ktorych siebie bynajmniej nie zaliczam, ale zaliczam i Kieslowskiego i Eco i Jana Pawla II), wsluchac sie w to, co oni maja do powiedzenia, skoro lata cale strawili na zastanawianiu sie na te tematy. I na koniec dygresja: Mam kolezanke, ktora jest wegetarianka. Nie je miesa, gdyz wie, ze nie potrafilaby sama zabic zwierzecia a wiec jedzenie przez nia miesa uwaza za hipokryzje. Bardzo te kolezanke lubie. Ja jem mieso, ale wiem, ze moglbym zabic zwierzaka lub widziec zwierzaka zabijanego i zjesc go potem ze smakiem. Co to ma wspolnego z kara smierci? A no to, ze ja kamieniem nie rzuce... Najserdeczniej pozdrawiam redakcje i czytelnikow. ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz spojrz@info.unicaen.fr Serwery WWW: http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz, http://www.info.unicaen.fr/~spojrz Adresy redaktorow: krzystek@k-vector.chem.washington.edu (Jurek Krzystek) karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk) Stale wspolpracuja: mickey@ruby.poz.edu.pl (Michal Babilas) bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) Copyright (C) by Jurek Karczmarczuk (1995). Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP z adresu: k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja PostScriptowa "Spojrzen". _____________________________koniec numeru 123_________________________ .